Komentarze: 0
I
DZIEŃ PIERWSZY ( A WŁAŚCIWIE WIECZÓR I NOC)
Był 3.08. - środa. Już od południa miałam lekkie obawy co do wyjazdu. Jak zwykle, że nie będę umiała się odezwać. Tworzyłam scenariusz następnych dni. Wieczorem przyszedł czas na pakowanie. Trzeba było poszukać walizki, ubrań, kosmetyków, które zabiorę ze sobą. Nigdy się nie pakowałam, bo nigdy nie wyjeżdżałam z domu na kilka dni. Znalazłam walizkę na strychu i zaczęłam zbierać rzeczy. Wzięłam: trzy ręczniki, trzy t-shirty, koszulkę na ramiączkach, spodnie, krótkie spodenki, kurtkę, płaszcz przeciwdeszczowy, bieliznę, trampki, adidasy, a także kosmetyczkę, a w niej: szczoteczkę do zębów, krem do rąk, żel pod prysznic, frotkę, branzoletki. Udało się. Pomyślałam: to chyba wszystko. W końcu to na trzy dni. Przyszła pora późnego wieczora. Obawy zaczęły narastać. To dlatego, że ich nie znałam. Oczywiście z widzenia jak najbardziej, ale nic więcej. Może z Adamem parę razy przebywałam i wiem jak się zachowywał i rozmawiał. To przez to, że siedział z bratem na świetlicy w szkole i ja się dosiadałam. Czekaliśmy na ojca aż wyjdzie z pracy i pojedziemy do domu. Ale Tomka nie znałam osobiście. Właściwie nie mogłam zapamiętać nawet jak ma na imię, bo brat zawsze mówił po nazwisku. To on sprawiał, że czułam strach przed wyjazdem. Nie wiedziałam jak będzie się zachowywał. Trudno mi przystosować się od razu do nowych ludzi, dlatego też często czuję się przy nich spięta. Siedziałam na komputerze i przeglądałam internet. Wiedziałam, że przez trzy dni go nie będę miała. Nie jestem uzależniona, po prostu od czasu do czasu lubię. Kacper zauważył, że siedzę jak struta. Ale ja nie chciałam się przyznać... I nadszedł moment wyjazdu. Pamiętam wszystko dokładnie i niechce tego nigdy zapomnieć. Siedziałam przy kompie. W telewizji leciał koncert Acid Drinkers, a na innym kanale opowiadał zespół T.Love. Przełączałam raz tu, raz tam. Stwierdziłam, że mogłam iść spać, bo mieli przyjechać dopiero o drugiej w nocy. Położyłam się na trochę przed pierwszą godziną. Zostawiłam włączony komputer, bo może coś jeszcze zobacze. Jadłam też suchy chleb. Zrobiłam się głodna. Nie leżałam jednak zbyt długo. Znów siadłam przy komputerze. Nadchodziła już godzina druga. Zadzwonili do brata. Wyłączyłam sprzęt, przebrałam się i czekałam. Nawet nie wiem kiedy, ale juz przyjechali i weszli do domu. brat podał Adamowi kawę, bo chciał wypić przed odjazdem. W końcu on miał kierować (swoim autem - seat ibiza ;)). Wyszłam z kuchni, poszłam ubrać buty i do toalety. Potem jeszcze się napiłam soku, w tym czasie mama zeszła na dół zobaczyć czy już jedziemy. Wzięłam walizkę i torebkę i poszłam na korytarz przed drzwi. Stali tam. Powiedziałam "hej" ale chyba nie usłyszeli, bo nic nie powiedzieli. Brat poszedł po buty i zostałam na jakieś pół minuty sama z nimi na swoim korytarzu. I wtedy znów nie wiedziałam co powiedzieć. Staliśmy tam. Nie patrzyłam na nich. Nawet nie wiem czy oni popatrzyli na mnie. Brat wrócił i wyszliśmy z domu. Wsadziliśmy walizki do bagażnika. Nie wiedziałam gdzie usiąść. bratu wcześniej powiedziąlm, że chcę siedzieć z nim, ale nic z tego nie wyszło. Posadzili mnie koło kierowcy, czyli Adama. Niby dobrze bo z przodu lepiej widać i więcej miejsca, ale czułam się nieswojo. Nie umiałam przysunąć bliżej siedzienia, brat za mną nie miał przestrzeni. Adamowi pomógł. I odjechaliśmy............................................